To nie koniec demokracji, to koniec epoki
  • Piotr GociekAutor:Piotr Gociek

To nie koniec demokracji, to koniec epoki

Dodano:   /  Zmieniono: 
kaczyński
kaczyński
Pełnia władzy oznacza pełnię odpowiedzialności. Patrzmy na fakty, nie na pozory, i na ich podstawie rozmawiajmy o sukcesach oraz potknięciach rządu Beaty Szydło

Za trzy miesiące takich podsumowań będzie dużo więcej, bo 16 listopada minie rok od zaprzysiężenia rządu Beaty Szydło. Debatę na temat dorobku i oceny „dobrej zmiany” (jak chce PiS) lub „niszczenia demokracji” (jak chce opozycja) rozpoczęliśmy w „Do Rzeczy” dużo wcześniej. I słusznie, bo widać już dokładnie, gdzie nowej władzy idzie dobrze, gdzie średnio, a gdzie wcale nie idzie. Nie sądzę, by do jesieni miało tu dojść do jakichś rewolucyjnych zmian, wiadomo, jakie są priorytety. Parlament po wakacyjnej przerwie będzie przekuwał na ustawy znane już zapowiedzi, czyli obniżał podniesiony przez PO wiek emerytalny, zmieniał ustrój szkół, zapewne likwidował NFZ, po raz kolejny uchwalał ustawę o Trybunale Konstytucyjnym. Kto słuchał uważnie konferencji prasowych w ostatnich miesiącach, ten wie. Zapowiadana była jeszcze wielka reforma sądów i prokuratury, ale z nią PiS poczeka nieco dłużej, aż dobiegnie końca kadencja Andrzeja Rzeplińskiego i TK doczeka się nowego prezesa. 

Roman Graczyk wyraził swoje wotum nieufności wobec rządów PiS mocno i z goryczą („Zatrute owoce »dobrej zmiany«”, „Do Rzeczy” 32/2016), prowokując do odpowiedzi Piotra Semkę, a potem Kamilę Baranowską. „Sądziłem, że partia Jarosława Kaczyńskiego, mimo iż ma pewien rys populistyczny oraz niedobrą (ale wszak nie beznadziejną, jak się często twierdziło) hipotekę z czasu swoich rządów w latach 2005–2007, jest – mimo wszystko – partią demokratyczną” – pisał Graczyk. „Owszem – bardziej wodzowską, owszem – bardziej obrażalską, ale – w sumie – partią respektującą porządek liberalnej demokracji, partią, która dla umocnienia się u władzy nie podejmie przecież próby rewizji zasad, na których ten porządek się wspiera. Dzisiaj już tak nie uważam”. (...)

Platforma zawłaszczyła państwo bez reszty, PiS teraz Platformie te urzędy i spółki odbiera. Możemy sarkać na styl, ale nie należy kłócić się z faktami. A wracając do hipokryzji – to słowo Platforma powinna wręcz wyhaftować na swoich sztandarach. Wraz z salonami III RP (nie tylko medialnymi). Z owym zawłaszczaniem instytucji było dotąd tak jak z definiowaniem dziennikarzy w Polsce. Dzieli się ich na „normalnych” i„prawicowych”. Ci pierwsi mogą do woli demonstrować poglądy bliskie PO, SLD, Razem, Nowoczesnej – nie wpływa to na ich klasyfikację jako „normalnych”. W dominującym dotąd dyskursie nie stają się przez to „lewicowi”, „lewaccy”, „platformerscy” czy „sprzedani Petru”. Wystarczy jednak, że ktoś formułuje diagnozy salonowi nieprzychylne, a – nie daj Boże – zbieżne w niektórych punktach ze stanowiskiem PiS, od razu jest „prawicowy”, „zaprzedany Kaczyńskiemu”, „PiS-owski” itp. (...)

fot. Piotr Drabik 

Cały artykuł dostępny jest w 35/2016 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także